Mięsień PSOAS to mięsień duszy i kobiecości

„Stalking the Wild Psoas” – książka, która nie zostawia ciała obojętnym
czyli parę słów o dzikim mięśniu, który prowadzi nas do Duszy

Niektóre książki się czyta. A niektóre… czujesz w ciele jeszcze długo po zamknięciu ostatniej strony.
Tak właśnie było ze mną, gdy sięgnęłam po „Stalking the Wild Psoas” Liz Koch. Nie miałam pojęcia, że książka o jednym mięśniu może być taką podróżą – nie tylko anatomiczną, ale też duchową, emocjonalną i głęboko kobiecą.

Mięsień PSOAS to nie tylko anatomia. To brama.

Z mojego doświadczenia wynika jedno: ten mięsień to coś więcej niż kawał mięśniowego włókna. To centrum naszej intuicji, instynktu, wyczucia. Reaguje szybciej niż myśl – to on pierwszy skraca się, sztywnieje, zamarza, gdy czujemy niebezpieczeństwo I to on… trzyma emocje, których nie wyraziłyśmy.

To, co mnie nie zaskoczyło – to jak bardzo codzienność niszczy kontakt z ciałem

Liz pisze wprost: nowoczesne życie zamraża PSOAS . A ja widzę to codziennie u kobiet, z którymi pracuję.
Siedzenie godzinami, brak dotyku, ciągłe „muszę” i „powinnam”, wciągnięty brzuch, trzymanie się w ryzach. Wszystko to sprawia, że ciało nie czuje się bezpieczne. I zamyka się dosłownie w napięciu PSOAS . Ile razy słyszę: „Nie wiem, co czuję”, „Nie mogę się rozluźnić”, „Nie umiem odpoczywać” – to nie tylko psyche. To somatyka. To mięsień duszy, który nigdy nie dostał sygnału, że może odetchnąć.

Uzdrowienie nie przychodzi z siły, ono przychodzi ze słuchania. Zaufaj mądrości ciała

To, co mnie zaskoczyło w tej książce, to totalne odejście od podejścia „zróbmy coś z tym mięśniem”. Szczerze mówiąć uważam, że jeśli latami „zbierałyśmy” napięcia w ciele, to jednak robienie sobie regularnie sesji TRE ma wiele sensu. 
Liz mówi: „Nie rozciągaj go. Nie naprawiaj. Stwórz warunki. Słuchaj. Obserwuj. Daj przestrzeń.”
Mówi, że to działa, bo ten mięsień nie potrzebuje naszej kontroli – on potrzebuje naszej obecności.

Czasem wystarczy leżeć w pozycji „constructive rest” i słuchać, co się dzieje w miednicy. Pojawi się drżenie? Niech będzie. Pojawi się złość? Tym bardziej. Pojawi się płacz? To znak, że coś wraca do życia. Liz pisze, że PSOAS to nie maszyna do rozciągania. To dzikie, czujące stworzenie. I trzeba je oswajać jak przestraszonego konia – z czułością, cierpliwością i szacunkiem. Sporo z moich Klientek, które rozpoczęły regularnie wprowadzać ciało w drżenia neurogenne zauważyło ogromną zmianę w podejściu do swojego ciała. Początkowo to, co zaczyna dziać się z ciałem, kiedy pozwalamy mu wreszcie przemówić, to zaskoczenie „ile tam się dzieje”!

Ciało wie bo PSOAS wie. Naszym zadaniem nie jest go „ogarniać”, tylko stworzyć przestrzeń, w której będzie mógł sam się zregenerować. Koch mówi: „PSOAS to mięsień, który prowadzi cię do środka.” I ja to naprawdę czuję. Bo z chwilą, gdy przestajesz go tresować, a zaczynasz z nim rozmawiać – wracasz do siebie. Do korzenia. Do ziemi. Do głosu swojej intuicji.

Tematy, które Liz porusza w książce:

  • jak PSOAS  wpływa na trawienie, płodność, kręgosłup, emocje

  • jak narodziny, dzieciństwo i kultura napinają ten mięsień już od początku życia

  • jak uwalnianie PSOAS wpływa na naszą seksualność, twórczość i siłę życiową

  • jak TRE i inne somatyczne praktyki mogą go „odmrozić”

  • jak ruch spiralny, grawitacja i czucie ziemi wspierają jego zdrowie

Chronicznie napięty mięsień psoas – czyli „mięsień duszy” – ma ogromny wpływ na wiele obszarów naszego życia. Według Liz Koch i autorów prac z dziedziny somatyki, trauma i napięcie utrzymywane w psoasie mogą skutkować całą gamą problemów – od fizycznych, przez emocjonalne, aż po duchowe i egzystencjalne.

  • PROBLEMY FIZYCZNE:
    Bóle pleców (szczególnie lędźwiowe) – napięty psoas ciągnie za dolny kręgosłup, powodując jego kompresję i przodopochylenie miednicy .
  • Problemy z biodrami, miednicą, stawami krzyżowo-biodrowymi – chroniczne napięcie powoduje rotacje miednicy, skrócenie jednej nogi, ograniczenie zakresu ruchu w biodrze .
  • Zaburzenia trawienne i eliminacyjne – napięty psoas naciska na jelita i narządy jamy brzusznej, wpływając na perystaltykę i wchłanianie .
  • Bóle menstruacyjne, napięcie w podbrzuszu, trudności z zajściem w ciążę – przez bliskość z układem rozrodczym i nadnerczami .
  • Zaburzenia postawy, skoliozy, kifozy, problemy z oddychaniem – napięty psoas zaburza równowagę osiową ciała i może wypychać żebra do przodu, ograniczając przestrzeń dla oddechu
  • PROBLEMY EMOCJONALNE:
  • Nadmierna czujność, lęk, panika – psoas jest głęboko połączony z układem współczulnym (fight/flight) i aktywuje „stan gotowości” organizmu
  • Brak ugruntowania, napięcie emocjonalne, impulsywność – napięty psoas sprawia, że trudniej „wrócić do ciała”, uziemić się i poczuć bezpieczeństwo.
  • Zamrożenie i odcięcie emocjonalne – psoas reaguje także w stanach traumy zamrożeniem, które może trwać latami, prowadząc do „odcięcia się od siebie”
  • Trudności w relacjach, intymności, zaufaniu – ciało z napiętym psoasem nie czuje się bezpieczne, przez co trudno o prawdziwą bliskość.
  • PROBLEMY DUCHOWE I EGZYSTENCJALNE:
  • Utrata kontaktu z intuicją i ciałem jako przewodnikiem – chroniczne napięcie w psoasie odcina od felt sense, czyli czucia siebie, które jest kluczowe w pracy z Duszą .
  • Utrata „korzenia” – poczucia przynależności i ugruntowania w świecie – psoas to mięsień, który łączy nas z Ziemią. Gdy jest napięty – żyjemy „odcięci” i w chaosie.
  • Zamknięcie przepływu energii życiowej i seksualnej – psoas wpływa na centrum energetyczne (czakry podstawy, sakralną i splot słoneczny). Gdy nie ma w nim płynności – nie ma mocy, kreacji, radości.
  • Liz Koch podkreśla, że „chroniczne napięcie psoasa to nie tylko problem ciała – to wyraz naszej cywilizacyjnej traumy i braku słuchania siebie”. Leczenie psoasa to nie tylko kwestia rozciągania – to proces odzyskiwania kontaktu z własną dzikością, instynktem, spokojem i mądrością ciała.

Zamiast zakończenia…

Ton i styl książki: To nie jest książka dla fizjoterapeuty szukającego ćwiczeń. To esej-poemat, medytacja, przewodnik duchowo-somatyczny. Liz Koch pisze z czułością, zaufaniem i ogromnym szacunkiem do ciała jako istoty duchowej. Twoje ciało wie. Psoas wie. Twoim zadaniem nie jest go „naprawiać”, tylko słuchać. Im bardziej będziesz z nim w kontakcie, tym bardziej będziesz u siebie – w swojej sile, wolności i spokoju.  Jeśli coś mnie nauczyła ta książka, to tego, że nie muszę robić więcej, żeby być bliżej siebie.
Wystarczy, że przestanę się spieszyć. Że przestanę wymuszać. Że dam mojemu ciału to, czego nigdy nie dostało: obecność, uwagę, czułość.

Dziki PSOAS to dzika dusza. Zdrowy PSOAS to Zdrowa Dusza. I niech taka zostanie.

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *